Saturday 30 December 2017

2017!

2017, ileś ty zdążył pomieścić…  Rok zaczął się intensywnie, bo obroną inżynierki,  później było tylko ciekawiej – w tym roku udało mi się odwiedzić od dawna wymarzone miejsca, ale nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie! Tajwan, Niemcy, Włochy, Hiszpania w ciągu zaledwie czterech miesięcy - cudów widziałam tyle, że jeszcze kilkaset zdjęć czeka na Waszą uwagę ♡ Poza odkryciem pięknego kawałka świata czuję, że odnalazłam się na dobre w fotografii ślubnej – pozytywni i spontaniczni ludzie, którym miałam wielkie szczęscie towarzyszyć w tym wielkim dniu,  dawali mi regularną ilość motywacji, inspiracji i też nadali sens moim zdjęciom. Cudownie jest poza zapisaniem własnej historii móc zapisać takie wspomnienia :>

W tym roku mija dokładnie 10 lat, od kiedy założyłam tego bloga. Ten kawałek czasu zmusił mnie do małej refleksji na temat tego, co jest jego celem: znajduję jedną sensowną odpowiedź – dzielenie się najciekawszymi kawałkami rzeczywistości, które udaje mi się zbierać i wywołania emocji, skojarzeń, reakcji i powodu do rozmowy. Zaczynając od pięknych koleżanek (które warto pokazać światu!), reportaży ślubnych (kiedy jeszcze album nie trafi do znajomych) poprzez krajobrazy (potrafią umilić czas w czasie przeglądania facebooka), aż do zdjęć z Tajwanu na jednej nodze (mam nadzieję, że przynajmniej trochę zabawnych:). Zatem blog prowadzę sama, ale dotyczy on tylu cudownych osób które na niego wpływają, pomagają i motywują, że mimo upływu lat dalej sprawia mi radochę i cieszę się z każdej interakcji która z niego wynika. Od nowego roku nastąpi mała zmiana – wystartuje nowy blog wyłącznie ze zdjęciami ślubnymi!

 Dziękuję Wam, że jesteście i życzę wszystkim intensywnego sylwestra i szalonego 2018 roku



Ciąg dalszy nastąpi ♡

Tuesday 26 December 2017

Wigilijne radości!

W tym roku Święta były wyjątkowe - w nowym miejscu, w powiększonym składzie, z innowacjami w kuchni a przede wszystkim długo wyczekiwane, bo po 3 miesiącach włoskich podróży (tęsknota za piernikiem, mocna tęsknota). Nie potrafię zatrzymać w czasie tej rodzinnej atmosfery, ale wydaje mi się że wszystko podczas Świąt czaruje własnym urokiem - ta magia udziela się wszystkim! Życzę Wam, żeby ta błogość i radość ze zwykłego przebywania razem cieszyła równie mocno nawet po strawieniu wszystkich świątecznych cudów!
 Zostawiam Was z kolędą, która od dzieciństwo przynosi spokój ducha i łzy wzruszenia ♡

Beata Rybotycka - Całą noc padał śnieg

Sunday 26 November 2017

Przegląd myśli VII - Co w Turynie piszczy

Jesień przyszła do Turynu zdecydowanie późno, ale przyniosła ze sobą kilka cudownych wizyt z pyszną pizzą, rozmowami przy herbacie i fotograficznymi spacerami.Do domku wrócimy dopiero na święta, tymczasem podsyłam kilka obserwacji, które mnie szczerze rozbawiły po ugoszczeniu się we włoskim światku.

Dobrze jest mieć zasady, ale jeśli mają być niewygodne to można udawać, że ich nie ma. We Włoszech można całkowicie legalnie przechodzić na czerwonym świetle (kilka razy zdarzyło mi się przejść w dużej grupce przez pasy na czerwonym świetle, zaraz obok policjantów stojących przed skrzyżowaniem). Wszyscy chętnie korzystają z tego przywileju, jednak trzeba przyzwyczaić się do dźwięku klaksonu. Włosi KOCHAJĄ trąbić, jeśli zmiana świateł trwa zbyt długo jeden z kierowców zaczyna trąbić w rytm znanej melodyjki, którą szybko podchwytuje reszta samochodów.

Włosi lubią podkreślać swoje słowa gestami. Ten najsłynniejszy, dwa palce dłoni uniesionej do góry i kiwającej góra dół, potrafią idealnie urozmaicić każą wypowiedź - gorzej, gdy wykonujemy go bez słowa. Wtedy oznacza jasno i wyraźnie coś, czego w Polsce nie wyrazi się inaczej jak środkowym palcem. Włosi raczej nie potrafią mówić cicho, w prawdziwej włoskiej restauracji trzeba być przygotowanym na to, że kelner opowiadając o menu lub witając nowego gościa krzyknie coś z wielkimi emocjami w głosie. Najczęściej kiedy opowiada o daniach z serem :)

Kościoły we Włoszech raczej nie ociekają złotem, ale zdecydowanie są zatopione w marmurze wszelkich kolorów (duma Włoch!). Prawie 85% Włochów jest katolikami, a przebieg mszy jest identyczny jak w Polsce - oczywiście z pewnymi znaczącymi różnicami. Główną z nich to gestykulacja podczas kazania - ksiądz stojący przy ambonie zdaje się zaraz odlecieć od częstotliwości i zamaszystości helikopterowych ruchów rękoma :) Oprócz miłości do gestykulacji Włosi uwielbiają czworonogi - na szczęście prawie nigdy nie muszą się z nimi rozstawać, bo można je zabrać ze sobą nawet do kościoła. Golden retriver'y i wilczury zazwyczaj zostają z tyłu, a pierwsze ławki zajmowane są przez jamniki i urocze cocer spaniel'e.

A teraz zapraszam na spacerek po Turynie ♡